Witam Was w tę wreszcie cieplutką, piękną wiosenną niedzielę :))))
Chyba już wszyscy z utęsknieniem czekali na wiosnę,która wreszcie nadeszła :))))
Długo zastanawiałam się czy cokolwiek pisać na temat mojej kolejnej włosowej tragedii, ale skoro powiedziałam A to czas i na B ;)
Pokładałam chyba zbyt wielkie nadzieje z wizytą u fryzjera, myślałam, że wreszcie spełnią się moje marzenia o jednolitym kolorze i włosach takich o jakich marzę, czyli ciemnym blondzie na poziomie 7.0.
Było tak :
Włosy w sumie dwukolorowe, na dole ciemny brąz, od góry farbowane od jakiegoś czasu na ciemny blond, aczkolwiek w miarę błyszczące, miękkie i zdrowe.
U fryzjera wyjaśniłam czego oczekuję, ściągamy ciemny brąz z dołu, następnie wyrównujemy całość na ciemny blond, ewntualne zniszczenia podcinamy.
Byłam pełna dobrych myśli, że wszystko pójdzie jak trzeba, bo moja fryzjerka już niejedną znajomą ratowała z gorszych opresji ;) i zawsze się udawało...
Ściąganie koloru szybko poleciało, po pół godziny byłam już rudą marchewką, Pani nie użyła typowego dekoloryzatora ( rozjaśniacza ) tylko jakiegoś specjalnego "ściągacza" na wodzie 6% , który absolutnie nie pachniał, nie śmierdziało rozjaśniaczem, nie był to bardzo agresywny środek.
Problem pojawił się, gdy fryzjerka zaproponowała, że lepiej będzie, gdy zamiast samej farby 7 (ciemny blond) zmiesza z odrobiną 6 ( jasny brąz???? ) na wodzie 3%, aby tlko nadać odcień ton w ton.
Coś wewnętrznie KRZYCZAŁO we mnie "Nie zgadzaj się!!!!!!!" , ale w końcu pomyślałam, że chyba kobitka wie lepiej i grzecznie skapitulowałam.... No właśnie, moim zdaniem wyszło koszmarnie,bo po pierwsze włosy jednak dosyć się zniszczyły ( końce były zniszczone po moim katowaniu blondem i rozjaśniaczami ) , a po drugie najważniejsze kolor wyszedł okropny :(((( sama nie wiem jak to nazwać, w każdym świetle inny, ale na pewno nie ciemny blond !!!!! Rudy, kasztanowy, na odroście jakiś glonowaty, wciaż widać, że jest nie równo, brzydko się pokryło, jestem jak plamiasty kameleon :(
Dokładnie widać jaka masakra :((( włosy zniszczone, matowe, trzeba je było znacznie skrócić, na każdym zdjęciu inne, na ostatnim rude :(((
Mam nadzieję, że włosowy arsenał da radę i uda się je trochę odżywić i zregenerować, bo przecież nie będę zapuszczać siana...
No i muszę dalej kombinować, to nie koniec tej historii, już obmyślam plan z najlepszą przyjaciółką ;) (włosomaniaczką, fryzjerską wiedzą o poziomach większą niż niejedna fryzjerka ;) ) jak zgładzić tego lisa i wreszcie uzyskać kolor marzeń ;)
Może Wy macie jakieś pomysły????? Będę wdzięczna za każdą poradę :))))
Odskakując od tego dramatu chciałam Wam pokazać mój dzisiejszy niedzielny zestaw ;))))
Wkręciłam się w legginsy w jakże popularne i modne ostatnio pasiaki, gdzie nie spojrzę tam marynarki, spodnie, bluzki w czarno-białe paski, więc i w mojej garderobie nie mogło braknąć choć jednego egzemplarza :))))
Miłej niedzieli Kochane, do sklikania :-***
Qrcze co zdjęcie to inny kolor włosów, ciężko jednoznacznie ocenić. Na niektórych nawet fajny kolor, aczkolwiek na pewno nie blond, tylko bardziej brąz, gdzie indziej włosy zdrowe a na jednym widać lekkie sianko. Myślę, że Twój arsenał pielęgnacyjny da radę :)
OdpowiedzUsuńŚliczną bluzkę widziałam na drugim zdjęciu, to ta sama co w zestawie z getrami? Getry tez fajowe, ale nie na moje tłuste golonki ;)
Kochana nie poddawaj sie w walce o kolor marzeń, ale z rozsądkiem, żeby nie trzeba było na łyso charatać :) Poczekaj aż kolor sie wymyje, trochę zregeneruj zniszczenia i działaj, może coś delikatnego bez amoniaku. I głowa do góry, jesteś śliczą dziewczyną, więc w każdym kolorze Ci ładnie nawet w tym rudym, aczkolwiek lisa nie widzę ;)